“Największym motywatorem wcale nie są dobre książki czy przyjazny głos dochodzący zza pleców. Nie są nimi nagrody ani satysfakcja. Najistotniejszą motywacją powinien być cmentarz. Ta chwila, gdy uzmysławiasz sobie, że jeszcze masz czas wszystko zmienić, że jeszcze nic nie jest stracone, że jeszcze możesz się podnieść i zawalczyć. Wstawaj. Zainicjuj. Odważ się.”
“- Musimy się kiedyś spotkać, porozmawiać - mówi po dłuższej chwili, gdy ja sprawdzam telefon.
- Właśnie się spotkaliśmy i rozmawiamy - mówię.
- Słuchaj, to jak wyszło... - Pochyla głowę, aby nie patrzeć mi w oczy.
- Jak wyszło, tak wyszło - mówię. - Teraz to nie ma żadnego znaczenia.
- Dla mnie ma - mówi.
- Dla mnie nie - kłamię.
Kłamię, bo nadepnęła mi na twarz, bo złamała mi nos. Kłamię, bo coś we
mnie było, coś, o czym nie wiedziałem, a ona mi to zabrała. (...) Może
za często do niej dzwoniłem. Może powiedziałem jej za wiele o sobie.
Może popełniłem ten błąd, koszmarny błąd, przytulania się do niej w
środku nocy i słuchania jak oddycha. Może pozwoliłem sobie za bardzo
przy niej odpoczywać. Może po raz pierwszy w życiu od czegokolwiek się
uzależniłem. (...)
- Spotkajmy się jakoś tak, żeby nie być, wiesz, przestraszonymi, zaskoczonymi - mówi po chwili, podnosząc wzrok.
- Może. Kiedyś. - mówię, wsadzając sobie w końcu do ust trochę sałatki i dodając z pełnymi ustami: - Po prostu zadzwoń.
- Na który telefon? - próbuje żartować.
- Wiesz, na który - odpowiadam.
(...)
Parę dni później w końcu skasowałem jej numer.
Ludzie sypiają ze sobą, nic ekscytującego. Zdjąć przed kimś ubrania i
położyć się na kimś, pod kimś lub obok kogoś to żaden wyczyn, żadna
przygoda. Przygoda następuje później, jeśli zdejmiesz przed kimś skórę i
mięśnie i ktoś zobaczy twój słaby punkt, żarzącą się w środku małą
lampkę, latareczkę na wysokości splotu słonecznego, kryptonit, weźmie go
w palce ostrożnie jak perłę i zrobi z nim coś głupiego, włoży do ust,
połknie, podrzuci, zgubi. Potem, znacznie później, zostaniesz sam z
dziurą jak po kuli, i możesz wlać w tę dziurę mnóstwo cudzych ciał,
substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz,
nie ma chuja.
Każdy ma tę małą lampkę, ten kryptonit. Ja też. Nigdy nie powinienem go nikomu pokazywać.”
“- Mnie się nadal wydaje, że to "prawdziwe życie" dopiero ma nadejść.
- Tak, jasne, kiedy jesteśmy młodzi, wydaje nam się, że
przeżywamy ciągle wstęp do życia. Mamy 20 lat, 30 i myślimy: "Prawdziwe
to dopiero się zacznie". Przebiegamy przez te progi, czekając na jakiś
przełom, a to, co jest teraz...
- Jest nieważne.
- Jest czekaniem. Zmartwię panią. Ta choroba nie mija. Wciąż się
myśli: "Zaraz, już zaraz zacznę żyć". Już, już, jeszcze jeden tekst
napiszę, jedne zajęcia poprowadzę i zaczynam żyć.”
— Marek Bieńczycki w rozmowie z Magdaleną Kicińską, "Mieszkam w Republice Nie Tutaj", Wyborcza.pl Magazyn 14.03.15